Sam motyw robienia filmu tylko i wyłącznie w studio nie wydaje mi się zbyt zachwycający. Oglądając Sky Kapitana [brawo dla tłumaczy....ehh] brakowało mi scenografii. Wszystko było takie sztuczne, co akurat w tym przypadku [stylizacja na lata 30`] nie jest jakąś dużą wadą, lecz trudno sie przyzwyczaić.
Fabuła jest bardzo naginana, ale trzyma się kupy i daje dużą porcję rozrywki. Dialogi średnie, aktorzy również. Gwyneth Paltrow była wprost beznadziejna. Biedny Jude Law musiał robić co w swojej mocy, żeby widzowie, jakoś ją zniesli.
Poddumowując...film w klasie filmów rozrywkowych wypada nawet dobrze, choć arcydzieło to to nie jest.
P.S. Oskar dla Sztuki Spadania...