Jedyne co może razić to poruszanie się King Konga, nie dziwi to zważywszy na rok powstania filmu.
Najbardziej razi niestety natłok dialogów, ale pod tym względem rekordzistą jest "The Thing" z 1951 roku.
W moim odczuciu efekty użyte w tym filmie, nawet dzisiaj robią wrażenie (oczywiście pamiętając o dacie powstania). Podobne jak w filmie Gojira 1954, gdzie czarno biały obraz dodatkowo ukrywa wszelkie niedociągnięcia i nadaje aury tajemniczości oraz grozy. Sprawiając, że efekty z lat 50. wyglądają momentami lepiej, niż te używane w latach 90.